sobota, 1 stycznia 2011

Po sylwestrze w Rzeszowie

Sylwester w Rzeszowie ale bania!
Wróciłem właśnie z sylwestra, który odbywał się w Rzeszowie. Dużo nowych doświadczeń, nowe znajomości i świetna zabawa. Temat sylwestra: Bogowie. Jestem przebrany za Boga Niebiańskiego Niebieskości koloru Niebieskiego (inni mówili "w skrócie gej" ale pieprzyć to niezła bania była i wykorzystywałem, że jestem polskim bogiem jako Siemowit). Dostałem potężny feedback i teraz wiem nad czym mam ostro pracować, jakie cechy kształcić i jakie błędy nie popełniać oraz jakie umiejętności mam rozwijać.

Feedback: Czas w tym roku potrenować taniec (sensualny i towarzyski) bo tańcząc z kobietami pojawiały się braki w tej umiejętności. Praca nad sobą, pogłębienie rapportu z innymi ludźmi, kalibracja, śmiałe poznawanie nowych osób, świadomie wybieranie wewnętrznego stanu oraz praca nad dykcją i większy luz w nowych sytuacjach!

Dzisiaj przed lustrem przemyślałem parę spraw i doszedłem do pewnych wniosków:

Od sukcesu dzielą mnie dwie rzeczy: śmierć oraz ja. Jak nie umrę to to jak będzie wyglądało 2011r i co się wydarzy zależy tylko ode mnie.

Po drugie jak nawet niby się nie uda to ważne że warto było sięgać po swoje marzenia i robić wszystko co pragnie się w życiu doświadczyć. Jak mam czuć żal to wolę żal, że coś nie poszło tak dlatego że działam niż żal, że się nie działało w ogóle "bo to nie możliwe". Poczucie żalu tylko ode mnie zależy czy go doświadczę.


Po trzecie gdzieś było napisane, żeby swoje cele mówić publicznie co powoduje motywacje do działania. Okazało się, że kiedy powiedziałem co zamierzam osiągnąć w 2011r to ludzie dzielą się na tych co mi życzą i dopingują w realizacji tego co pragnę osiągnąć oraz dla tych co próbują za wszelką cenę za pomocą słów powiedzieć, że to nie możliwe i że mi się nie uda, bo... (argumenty).

Po czwarte są dwa najbardziej popularne wymówki do nie działania czy odwlekania robienia czynności na później. Nie mam czasu oraz nie mam pieniędzy. Mam "problem" z tą drugą opcją dlatego zacząłem interesować się inteligencją finansową i uczę się robić pieniądze.

Po piąte branie odpowiedzialności za siebie. To ja jestem odpowiedzialny za własne myśli, przekonania, każdy ruch ciała i gesty, jak zareaguje na sytuacje które zdarzają się na zewnątrz. Czasem zapominam i przenoszę winę na innych/wydarzenia. To jest ludzkie i normalne więc pracuję za pomocą The Work i innych metod branie 100% odpowiedzialności za siebie gdy jestem w stanie zapomnienia czy jakieś natrętne myśli krążą w mojej głowie. Robię wszystko dla siebie. Cieszę się, że są osoby które mnie wspierają ale nie robię to dla nich i kurczowo się ich nie trzymam. Dziękuję im. Oraz dziękuję tym co patrzą na to z krytyką szydząc się. Jestem odpowiedzialny za to jak zareaguję to odpowiadam uśmiechem. Już sama wiara mi nie jest potrzebna w sukces. Doświadczenie mi pokazało w życiu, że wszystko jest możliwe, że te plany które mam w głowie da się urzeczywistnić ba, rzeczywistość pokaże coś nowego co było poza moją fantazją wytworzoną w mojej głowie. Wybieram doświadczyć pewne rzeczy to jest mój świadomy wybór i nikt oprócz mnie może spowodować, że uwierzę w opinie kogoś który mówi mi, że coś się nie da zrobić. Nie potrzebuję już wsparcia z zewnątrz jeśli chodzi o opinie innych ludzi, ponieważ odkrywam moc działania w sobie i realizowania tego co wybieram doświadczyć. Moc nie polega na ilości zwolenników i przeciwników, to coś pochodzi wewnątrz mnie, trudno to opisać, jak człowiek nie wierzy, że może się nie udać to MUSI mu się udać. Człowiek, który powoli wybiera jak chce myśleć (jak wybiera to raczej nie wybiera myśli negatywnych, one się pojawiają gdy człowiek wierzy, że nie ma wyboru i tak musi myśleć) to patrzy inaczej na otaczającą rzeczywistość. Słucham swego wnętrza i uważnie obserwuje otaczającą mnie rzeczywistość, nawet nie wiecie ile multum okazji czy sytuacji pokazuje rzeczywistość, które można wykorzystać do działania. Na razie po sylwestrze sporo się nauczyłem w komunikacji międzyludzkich ;D Jedna powiedziała, że była w Grecji i widziała takich flair bartenderów i jest zdumiona ich umiejętności że ludzie tam przychodzą, żeby oglądać show. Takiej miny kobiety nie widziałem gdy dowiedziała się, że właśnie tym się zajmuję. Małymi krokami dochodzę do poziomu  gdzie robienie show stanie się codziennością i przyjemnością samą w sobie jako ekspresje swojej indywidualności a nie żeby dostać pochwały i poklaski na zewnątrz. Aplauz jest jako efekt uboczny a nie cel sam w sobie, bo wtedy bym szukał akceptacji wśród innych a nie koncentrował się na tym, że moja istota raduję się rzucaniem butelek i shakerem.

AAaa kończę pisać za dużo Osho przeczytałem na dzisiaj =]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę pamiętać o napisaniu swojego pseudonimu pod komentarzem jak nie masz konta