czwartek, 8 marca 2012

Terapia senna

Spotkałem się z pewną kobietą we Wrocławiu i w spokojnym miejscu gdzie nikt nam nie przeszkadzał opowiedziała mi swój sen. Kalibrując ten sen i szukając ukrytych symboli podałem jej metaforę wcześniej mówiąc, że jest to tylko wskazówka i żeby to sprawdziła czy to jest zgodne z prawdą. Myślałem nad tym, żeby zostać terapeutą sennym. Ludzie do mnie przychodzą, opowiadają o swoich snach a ja daje im metafory co sen mógł poinformować i oni sprawdzają czy to się zgadza z ich doświadczeniem. Widzą powierzchnie a ja za pomocą metafor, które im mówię zaczynają dokopywać się głębiej co się kryje naprawdę pod spodem. Nie wiedziałem, że zacznie opowiadać swój sen ale wysłuchałem, bo powiedziała mi "śniłeś mi się!" i byłem ciekaw jaką rolę tam pełniłem. Później tak "przypadkowo" postanowiłem zinterpretować ten sen co oznaczał, bo sny tak naprawdę są metaforą co się dzieje w aktualnym życiu i pokazuje poprzez obrazy i scenariusze. Logicznie trzeba potem samemu wyciągać wnioski. Dziękuję jej za to, że mnie zainspirowała do poszerzenia wiedzy na temat snów.




Jechałam samochodem. Ktoś inny go prowadził i najdziwniejsze było to, że jechaliśmy do tyłu.
Samochód to archetyp podróżowania do celu. Ona ma jakiś cel, który chce zrealizować ale nie bierze odpowiedzialności za realizacje tylko daje komuś innemu (dając komuś innemu kierownice). Zamiast zbliżać się do celu cofa się od niego, powstaje regres zamiast progresu. Nic dziwnego jak ktoś uważa, że za osiągnięcie celu jest odpowiedzialny ktoś inny niż on sam.
Nagle policja zaczęła za nami gonić więc skręciliśmy szybko, żeby uciec i wpadliśmy w bagno a potem widziałam jak policja przejechała nie zauważając nas.
Policja ma dobre intencje. Tak jak białe krwinki. One chronią nas przed czymś, utrzymują poprawną homeostazę w ciele, atakują drobnoustroje, żeby była równowaga. Tak samo tutaj. Policja na kogutach alarmowała ją, że jedzie do tyłu, że nie robi to co ona pragnie tylko oddaje robotę komuś innemu co jest efektem cofania się aż w końcu wpada w bagno. Musiało to nastąpić, efektem oddawania komuś innemu kierownicy za swoje życie/plany/marzenia jest wpadnięcie w bagno.
"Bagno" jest metaforą - jest to sytuacja życiowa kiedy nasze "bagno" wychodzi na wierzch. Może to jest uświadomienie sobie, że coś jest nie tak, że żyje tak, bo uważa, że "musi" a to co podpowiada serce jest systematycznie tłumione a lęka się oddać wewnętrznemu głosu. Może doświadczyła frustracji życiowej, że robi coś z obowiązku zamiast z własnej chęci, że musi najpierw wykonać rzeczy na które nie ma ochoty więc swe plany odkłada na później... tak daleko, że nie wie kiedy się zrealizują... Bóg wie kiedy...
Wychodzimy z samochodu i z bagna i widzimy bunkier, wchodzimy do niego a tam jest impreza
Doświadczenie "bagna" w sobie jest nieprzyjemne. Uświadamiamy sobie, że jest nie miło, że zboczyliśmy z drogi, że zamiast realizować siebie podążając za sercem realizuje się cele innych, społeczeństwa czy rodziców. A to jest jeden z powodów, żeby czuć zawód w życiu (drugim są oczekiwania). Zamiast pozostać w swoim bagnie i obserwować to co ma do przekazania i zastanowić się jak z niego wyjść i wyciągnąć wnioski na przyszłość to ona idzie do bunkra. Bunkier to jest schron, który ma za zadanie chronić nas przed niebezpieczeństwem na zewnątrz. Ona wchodzi a tam impreza. Jest to idealna metafora mechanizmu obronnego. Człowiek czuje się źle to zamiast być z tym i skonfrontować z tym zaczyna jeść np. czekoladę, żeby poczuć się lepiej. Nie je czekolady, bo chce tylko je po to, żeby nie czuć się źle. Tak ona robi. Wchodzi do bunkra a tam impreza. Bunkier chroni ją przed niebezpieczeństwem, niebezpieczeństwo dla ego jest to prawda, czyli ukrywa się przed prawdą, nie chce widzieć prawdy, słyszy co intuicja/serce podpowiada ale nie słucha. Impreza jest jak w przykładzie czekolady. Nie idzie tam świetnie się bawić. Idzie tam, żeby zapomnieć o „bagnie” o tym co się stało. Bawi się nie z intencją „wspólnej zabawy” – pozytywne emocje które doświadcza podczas imprezy jest przykryciem tego co się stało przed bunkrem. To jest podobne jak ktoś siebie nie akceptuje i po to kupuje ciuchy to fizycznie w świecie zewnętrznym ma materialne ciuchy tylko one powodują, że jeszcze bardziej jego/jej kompleksy pogłębiają. Gdy ktoś więcej ma ciuchów tym bardziej zakompleksionym będzie dlatego, że kupuje je po to, żeby pozbyć się kompleksu. Nie może się go pozbyć dlatego, że w nie ucieka - w ciuchy i koło się zamyka.
Moi znajomi zaczynają proponować, żebym napisał się alkoholu. Nie zgadzam się
Ona obiecała sobie, że nie będzie piła alkoholu podczas postu przez 40 dni. Piliśmy soczek, nie pije od 2 tygodni. Odkryłem u niej jakie role spełnia alkohol. Nie pije alkoholu dla samego picia alkoholu. Pije, bo coś to daje. Daje sporo zysków wtórnych: czuję się lepiej, jest bardziej pozytywnie nastawiona do życia i otwarta, czuje się zrelaksowana i pozwala zapomnieć o troskach dniach powszechnego (co się dzieje w szkole). Ma dobre intencje tylko wykonanie lipne. Nic dziwnego, nie uczą nas tego w szkołach jak rozwiązywać problemy tylko uczymy się budowy pantofelka… to jest na pewno przydatne w życiu! Koncentruje się na symptomach zamiast na źródle, które efektem ubocznym są te symptomy (u niej picie alkoholu). Uważa, że problemem jest treść-alkohol zamiast kopać głębiej, że sięga po alkohol, bo czuje się np. bezradna, bezsilna i że w życiu sama sobie nie poradzi. No i zamiast pracować jak zacząć być bardziej otwarta na innych i na przychodzące zdarzenia, jak czuć pozytywne emocje bez spożywania alkoholu, jak być zrelaksowana bez picia to ona wierzy, że ma do tego dostęp tylko poprzez środki zewnętrzne. Może uważać, że wina jest w alkoholu ale tak naprawdę nie widzi, że tu chodzi o co innego i logicznie zrobiła usuwając na chwilę alkohol ze swojego życia. Sądzę, że jak skończy się „asceta alkoholiczna” to jak nadarzy się okazja i sposobność znów sięgnie po alkohol. Przypomina mi to człowieka, który chce usunąć drzewo to zaczyna od listków. Ona nie widzi, że siedzi na gałęzi usuwając liście zamiast zacząć od korzeni. I chwała jej za to, że coś próbuje zrobić z tym i nie osądzam jej za to co ona robi jednocześnie akceptując ją taką jaką jest. To nie jest jej wina, po prostu tego nie widzi i nic dziwnego, że tak postanowiła, że nie będzie piła, bo jest na pierwszym poziomie snu i co za tym idzie działania też są wykonywane z tego poziomu. Jako terapeuta senny uświadamiam ją jak w incepcji, że są głębsze poziomy, które nie jest świadoma i wchodzimy w te poziomy.
Nagle pojawiasz się ty (Mikołaj) i proponujesz mi jointa. Zgadzam się z tym
Tutaj pojawiłem się ja. Tak naprawdę nie ma znaczenia, że pojawiłem się w jej śnie, mógł być doskonale ktoś inny. Pytanie: Jak ja-Mikołaj prezentuje się w jej umyśle przed naszym spotkaniem? Nie wiem. Tak naprawdę widzi swoją osobowość w Mikołaju, widzi siebie w ciele-Mikołaja. Jej osobowość-Mikołaj proponuje jej alternatywę. I to się nazywa mechanizm (obronny) przemieszczania. Przysłowiowo: zamienił stryjek siekierkę na kijek.
Przemieszczenie polega na tym, że jest jakiegoś rodzaju kłopot, problem, lęk, cierpienie to ego to zamiast z nim skonfrontować dokonuje jego przemieszczenia na inny kontekst wtedy człowiek zaczyna się zajmować innym kontekstem nie zwracając uwagi na to, że chodzi o tak naprawdę pod spodem coś innego. Przykład: facet pożąda innych kobiet a ma żonę. Teraz ma konflikt wewnętrzny pt. z jednej strony chce zdradzić (pożąda inne kobiety) ale z drugiej strony nie chce zdradzać swojej żony (bo jego małżeństwo się rozpadnie i żona odejdzie) w związku z czym ego dokonuje przemieszczenia tego problemu na jakiś inny kontekst po to żeby z innego kontekstu czerpać swoją własną energetykę i realizować się w świecie zewnętrznym. Ego, żeby wyciągnąć z tego konfliktu wsadza go w innego rodzaju schemat używając mechanizmu przemieszczenia proponuje mu oglądanie filmów porno jako alternatywę albo czytanie opowieści w Internecie jak faceci mają przygody erotyczne z przypadkowymi kobietami. To wszystko powoduje, że ma wrażenie, że realizuje swoją intencje jaką jest pożądanie innych kobiet ale robi w bezpieczny sposób dla swojego związku w związku z czym w jakiś sposób w jego relacji nie wprowadza kłopotu. Z punktu widzenia zewnętrznego wszystko wygląda OK – są spełnione warunki: nie zdradza żony, on sobie ogląda filmy dla dorosłych od czasu do czasu, jego żona to akceptuje, bo to jej nie przeszkadza, on czyta relacje jak faceci opisują jak sypiają z wieloma kobietami poznanych na ulicy. Żona też to akceptuje, bo dla niego to jest przecież tylko czytanie opowiastek a ważne jest to, że nie robi tego w realu. Powierzchownie wszystko jest OK. Natomiast to co się dzieje pod spodem to to że on zamiast zdać sobie sprawę, że pożąda innych kobiet dlatego, że ocenia siebie wtedy gdy robi sobie obrazy z tymi kobietami jako lepszego mężczyznę a to dlatego, że ma niskie poczucie własnej wartości i on ucieka w to pożądanie kobiet, które jest przemieszczone na oglądanie filmów albo na czytanie – to on ciągle ma problem z niskim poczuciem własnej wartości z którego nie zdaje sobie sprawę, ponieważ nie zdając sobie z tego sprawę powoduje, że on ucieka w pożądanie i jeszcze przemieszcza na inny kontekst to on jest nieźle zapętlony i nie może z tym sobie poradzić, bo nie może z tego wyjść i nie chce sobie z tym poradzić, bo nie wie, że powinien dlatego, że przemieszcza swoje pożądanie na gdzieś inny kontekst. To jest przemieszczenie – ktoś wybiera inną alternatywę na to, żeby realizować swoją intencje ego, która wydaje się bezpieczna z punktu widzenia całego modelu świata ale tak naprawdę oczywiście jak czyjąś intencją jest rozwiązanie problemu to wcale go nie rozwiązuje tylko wzmacnia.
I tutaj w jej śnie Mikołaj proponuje innej alternatywę. Jej osobowość, która ma intencje (nie wiem jaką, ona musi na to odpowiedzieć, zgaduję, że źle się czuje, bo ma tyle rzeczy do wykonania i jej to przerasta więc zamiast wziąć w garść i zrobić to albo zakwestionować czy można inaczej w sposób przyjemniejszy te obowiązki wykonywać i wtedy te obowiązki nie będą "nieprzyjemnymi obowiązkami do odwalania" tylko sprawami, które można się rozwinąć wykonując je i być szczęśliwsza) to ona ucieka w picie alkoholu, żeby ten problem przykryć. I jak nie ma już tego środku, bo sobie obiecała, że nie będzie piła to – to „bagno” prędzej czy później wychodzi na wierzch i jak może mieć przekonanie, że w swoim życiu „problemy” nie powinny się występować w ogóle albo nie ma dostępu do wiedzy, że rozwiązanie jest nie ucieczka ale pozostanie z tym i wysłuchanie akceptując to „bagno” w sobie i traktowanie „bagna” jako przyjaciela, posłańca, który chce coś jej przekazać coś istotnego to nic dziwnego, że dokonuje wyboru, że czuje, że musi uciec w co innego. Musi znaleźć inną alternatywę – nie wiem jaką, nie powiedziała mi, musi sama odpowiedzieć na to pytanie jaką alternatywę wybrała.
Leżę martwa na sofie i mój przyjaciel opiekuje się nade mną
Jest martwa, bo nie żyje. Jak nie alkohol to co innego ją "zabiło" w środku. Zabija świadomość czegoś istotnego. Co to takiego? Sama musi odpowiedzieć. Wzięła nie wiedząc, że posłuchała alternatywy, która działa podobnie jak alkohol - umartwianie - przestaje żyć pełnią, jest jak zombie, żyje ale jednocześnie nie żyje w pełni możliwości. Mówi mi, że często się martwi - ciągle myśli o przeszłości i przyszłości ale gdy tańczy jest tu i teraz, czuje że naprawdę żyje, znika jej myślenie a pojawia się czynność, staje się czasownikiem-tańcem. Nie wie, że dała sobie rozwiązanie. Wyrażenie "martwić się" pochodzi od słowa martwy. Ten kto się martwi zabija się za życia. Jeśli bym się o ciebie martwił pokazywałbym coś co nie jest prawdziwe: że nie dasz rady. Wiem. że to nieprawda więc nie będę się o ciebie martwił. Nie żyje swoim życiem tylko cudzym (rodziców, systemu szkolnictwa albo innych albo jak powinno wyglądać życie szczęśliwego człowieka- czyli mieć wygodne życie oraz być piękny i bogaty). Nie żyje, bo ucieka od siebie. Myślała, że alkohol jest problemem i wystarczy go zlikwidować ze swojego życia i problem zniknie – myliła się – wzięła jointa i paf… nie żyje. Dała kierownice dokąd chce zmierzać w swoim życiu komuś innemu. Może wierzy, że inni wiedzą lepiej od niej niż ona sama - rodzice, przyjaciele, Bóg – nie ważne komu daje - ci na zewnątrz nie dadzą jej odpowiedzi, mogą dać jej jedynie wskazówki ale wskazówki są drogowskazami a nie celem podróży – „kim ja jestem? Co jest moją ścieżką życiową?” nie odpowiedziała na to pytanie samemu tylko szuka odpowiedzi u innych a tam nie znajdzie, bo na takie egzystencjonalne pytania odpowiada się samemu. Ci na zewnątrz mogą mieć dobre i szczere intencje i polecać rozwiązania. Naprawdę mogą chcieć jej pomóc z wyborem ale to jak powiedzieć, że chcę mi się sikać więc siknij za mnie. Co z tego, że uwierzysz w to i pójdziesz do ubikacji wysikać za mnie ale nadal mam pełny pęcherz i wysikać muszę sam a nie ktoś za mnie. Tak samo tutaj – to jest najtrudniejsze pytanie na całym świecie - Jedynym adekwatnym momentem do zadania pytania: Kim jestem? Jest ten właśnie moment. Jeśli korzystasz z odwołania do przeszłości albo do przyszłości, nie opierasz się na rzeczywistości, ale na swoich (a najczęściej nie swoich) wyobrażeniach o niej. Tym samym ciągle rodzisz się na nowo, zaczynając swoje życie w każdej chwili. I masz kolejną szanse. 
Potem ktoś nad nią opiekuje, rozmawiając z nią przez te dwa dni uważam, że lęka się wziąć odpowiedzialności za siebie dlatego nic dziwnego szuka opieki u innych. Może się mylę. Na pytanie: jak mogę czuć się bezpieczna sama ze sobą to dawała odpowiedzi nie poprzez pryzmat „ja czuję się bezpiecznie sama ze sobą, bo wiem, że wszędzie sobie poradzę i mam umiejętności i wiedzę, żeby mądrze zareagować na daną sytuacje” tylko daje poczucie bezpieczeństwa poprzez pryzmat „inni” – u niej to szczególnie mama i Bóg. Informuję jeszcze raz, to nie jest złe, że tak robi. Są sytuacje kiedy człowiek nie widząc żadnej alternatywy, bo z każdej już wykorzystał pyta mamę o rade czy o pomoc albo zaczyna ufać, że zrobił wszystko co mógł więc dalsze rozwijanie wydarzeń i rezultatów pozostaje Panu Bogu. Sztuką jest zachować równowagę, żeby nie wejść w wyuczoną bezradność, że zacznę bawić się w ofiarę, żeby mieć zyski od zewnątrz. Jak tak robiłem a łapię się na tym, że czasem to robię, że smucę się, że nie mam kasy na komórce więc poużalam się trochę i babcia mi da kasę na doładowanie. A można inaczej np. zarobić na to. Ale nie oznacza, że babcia nie może mi dawać i mam od niej nie brać. Mogę brać mając świadomość, że mogę spokojnie zarobić na doładowanie i mam wybór ale wystarczy, że zacznę uważać, że to jest jedyna możliwość doładowania sobie konta i że w taki sposób mogę zdobyć i wypieram inne możliwości, bo akurat w ten sposób jest łatwiej i szybciej i to jest właśnie wyuczona bezradność. Tak samo tutaj – wystarczy, że jej mamy nie będzie albo będzie uważała, że Bóg od niej się odwrócił to doświadczy bezsilności i bezradności. Ale jak ma świadomość, że bez mamy sobie poradzi i czy to z Bożą pomocą czy bez da sobie spokojnie radę to co innego… ma wybór i akceptuje, że są sytuacje kiedy Bóg i mama nie pomoże to wszystko dobrze się ułoży. Nie jest uzależniona od poczucia bezpieczeństwa od czynników zewnętrznych. Policja będzie jej o tym informowała w przeróżnych formach nieustannie alarmując do niej „zaufaj sobie!” „weź odpowiedzialność!” jak to było we śnie. Uciekając prędzej czy później znów wpadnie w bagno i albo wybierze znowu bunkier albo wyjdzie z bagna mądrzejsza, odważniejsza, bardziej wytrzymała ufna i dojrzalsza. Ale to nie ode mnie zależy. Ja mogłem pokazać co kryje się pod spodem i czytać między wierszami w jej śnie dając odpowiednie metafory, żeby coś w sobie odkryła i mogła z tym coś zrobić. Oby mi nie dała swojej kierownicy, bo zdałem za dwunastym razem na prawko i rzadko jeżdżę samochodem Nie dość, że może być regres to na dodatek spowoduje wypadek! A później będzie na mnie zła a wiem, że potrafi „odwzajemnić się” w swój własny sposób za pomoc. 
Potem powiedziała mi, że mam rację to co odczytałem z jej snu… Chyba zacznę zawodowo zajmować się snami.

4 komentarze:

  1. Dobre.
    Nie czytałem.

    ~Maks

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre.
    Czytałem.

    ~Piro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wrażenie, że jednak nie masz pomysłu, co chcesz robić w życiu.
      Co do tekstu, zdecydowanie za długie porównania, stanowią 1/3.
      A siebie też analizujesz?

      Usuń
  3. Twórz paragrafy i akapity oraz jednolinijkowe odstępy. Nawet nie wiesz, jak obecna forma utrudnia czytanie. Przeczytałem całe, ale z wielkim trudem - tło czarne, litery białe i brak odstępów ani wyróżnień - wszystko się zlewa. To do układu.

    Stylistyka - nieustanne dygresje, zbyt duża płynność w poruszaniu się po temacie, która gubi czytelnika. Widać, że spisujesz myśli i potem tego nie redagujesz. :P

    Co do samej treści:
    Ciekawy punkt widzenia, nie zajmowałem się nigdy analizą snów, bo nie mam pewności, czy należy je interpretować według archetypów zapisanych w nieświadomości zbiorowej czy indywidualnego systemu symbolicznego.
    To, co jej powiedziałeś, odnosi się w równym stopniu do Ciebie. Spróbuj to przyrównać do swojego życia. Bo tu tak naprawdę interpretujesz swoją percepcję tego, co powiedziała, czyli i siebie. Jeśli odniosło się do niej, to dobrze.
    Sądzę jednak, że Twój zapał do bycia terapeutą sennym minie tak szybko, jak przyszedł. :P Dobrze wiemy, że nie wiesz, co chcesz robić w życiu. Temat o studiach to potwierdza. :P

    OdpowiedzUsuń

Proszę pamiętać o napisaniu swojego pseudonimu pod komentarzem jak nie masz konta